LODY DLA BIAŁEGO MISIA
Autor tekstu Jeronimas Laucius
Przygotowano do druku i wydano ze środków przedstawicielstwa Komisji Europejskiej na Litwie, 2010
Tylko w bajkach pisze się o tym, co się wydarzyło dawno, dawno temu. Ale w prawdziwej, poważnej książce, jak ta, którą teraz otworzyłeś, opowiada się o wszystkim rzeczowo i konkretnie.
To zdarzenie, które odmieniło całkowicie życie Tomka, miało miejsce przed trzema laty. Tomek chętnie opowiada o tym wszystkim, którzy rozumieją, że każdy z nas, zachowując się rozsądnie, może pomóc nie tylko sobie i rodzicom, ale też jest w stanie obronić przyrodę i zapobiec zmianom klimatycznym. Jeżeli wszyscy będziemy o tym pamiętali, wówczas po upływie dziesięciu czy nawet stu lat nasza Ziemia będzie nadal tak samo piękna i przyjazna dla ludzi, zwierząt, roślin, czyli dla wszystkiego, co jest żywe. Do tego potrzeba, abyśmy wszyscy (a jest nas bardzo wielu) oszczędzali energię, czyli elektryczność, gaz, ogrzewanie, wodę.
Tomek wcześniej słyszał coś nie coś na ten temat, ale wiadomo, że w pamięci pozostają tylko najważniejsze sprawy. A powyższe sprawy nie wydawały mu się wtedy zbyt ważne. Posłuchajcie, co się wtedy wydarzyło.
Tego dnia, jak zwykle, Tomek wrócił ze szkoły wesoły i głodny. Chłopczyk umył ręce, napełnił do połowy czajnik wodą, postawił go na kuchence i jak zwykle włączył palnik na maksymalną moc. Ale sama herbata - to za mało, dlatego Tomek napełnił wodą garnek z szerokim dnem, włożył do niego jajko i włączył drugą fajerkę. Po chwili namysłu stwierdził, że jedno jajko nic nie znaczy dla takiego faceta jak on, dlatego postawił jeszcze jeden garnek z wodą. Kiedy woda zawrzała, wrzucił do garnka smakowitą parówkę.
Po sutym obiedzie Tomek jak zwykle postanowił odpocząć, ale nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Był to jego przyjaciel Andrzej, z którym on lubił grać w szachy. Czasami odnosił zwycięstwo Andrzej, a czasami Tomek, ale każdy z nich bardzo cieszył się z wygranej.
Tym razem przyjaciel przyszedł nie sam, lecz ze swoim tatą, który uczył chłopców subtelności gry w szachy. Tata Andrzeja, nazywany przez wszystkich Ekologiem, był znanym wynalazcą, dlatego bardzo lubił opowiadać ciekawe historie o przyrodzie, przygodach z życia naukowców i o ich dokonaniach.
Chłopcy rozstawili właśnie na stole kuchennym figury szachowe, kiedy wróciła ze szkoły Ania, siostra Tomka. Był ona o rok starsza od brata, chodziła do czwartej klasy. Chcąc zjeść szybki obiad, Ania, podobnie jak godzinę wcześniej Tomek, postawiła czajnik z wodą na fajerce, zamierzała też ugotować jajko i parówkę. Kiedy Ania włączyła trzecią fajerkę, Ekolog aż otworzył usta ze zdumienia:
– Co ty robisz? Natychmiast zatrzymaj tego trójgłowego smoka!
– Gdzie? Gdzie jest ten smok? – rozglądając się dookoła, zapytał trochę przestraszony Tomek.
– Tu – powiedział Ekolog, wstając z krzesła i wskazując palcem na kuchenkę elektryczną. – Trzy fajerki rozżarzone do czerwoności – to trzy smoki energetyczne, które pożerają energię elektryczną oraz zarobione przez rodziców pieniądze, a także wyrządzają ogromną szkodę przyrodzie.
– Ależ my nikogo nie krzywdzimy, zawsze po lekcjach w ten sposób przygotowujemy dla siebie obiad. Rodzice tak samo przygotowują śniadania i kolacje – wzruszając ramionami, bronił się przed oburzonym gościem Tomek.
– Staramy się oszczędzać – wtórowała bratu Ania. – Pijemy herbatę z cząbrem, sami go zbieramy. A jajka mamy od babci, ze wsi, one też nic nas nie kosztują.
– A ile zużywacie energii elektrycznej, skoro tak nierozsądnie korzystacie z kuchenki elektrycznej? Pokażcie mi, proszę, waszą książeczkę czynszową, w niej powinno być wszystko zapisane.
– Jest na szafce w kuchni. Mama wypełnia ją co miesiąc i narzeka, że opłaty są wysokie – podając książeczkę, tłumaczył Tomek.
– I to ma być oszczędność?! – zdziwił się Ekolog. – W ubiegłym miesiącu zużyliście 250 kW/h, a miesiąc wcześniej – aż 300. Wygląda to tak, jak gdybyście uruchomili w swoim mieszkaniu zakład. Należy go jak najszybciej zamknąć!
Ekolog wyłączył wszystkie trzy fajerki, przelał wodę z czajnika i obu garnków z grubym dnem do litrowych słoików i zaczął wyjaśniać:
– Spójrzcie. Ty, Aniu, potrzebowałaś tylko jednej szklanki herbaty, ale wlałaś do czajnika 1,5 litra wody. Tyle samo wody zużyłaś, aby ugotować parówkę, a do ugotowania jajka – jeszcze więcej. Aż strach ogarnia – pięć pełnych litrowych słoików z wodą. Przecież to jest pół wiadra! Wcześniej Tomek zrobił to samo – mamy więc już całe wiadro wrzątku. To oznacza, że oboje zużyliście nadaremnie energię elektryczną na kwotę 1 lita!
– A więc mieliśmy pić zimną herbatę? – nadąsał się Tomek. Jednak rozumiejąc w głębi serca, że nie ma do końca racji, chłopczyk wyjął z kieszeni monetę, położył ją na stole i oczekując na pochwałę, zaczął się tłumaczyć:
– Dzisiaj nie kupowałem lodów, dlatego zaoszczędziłem lita...
– Nie to jest najważniejsze – przerwał mu Ekolog. – Wyobraź sobie, co by było, gdyby wszyscy myśleli tak, jak ty, Tomku. Na Litwie mieszka około miliona rodzin, a więc wszystkie one łącznie wydałyby bez potrzeby milion litów. Ale nawet nie to jest najgorsze. Bardziej istotne jest to, że nie umiejąc oszczędzać, bez potrzeby zużywamy miliony kilowatów energii elektrycznej. Tymczasem, żeby taką ilość energii wytworzyć, trzeba spalić w elektrociepłowniach wiele ton paliwa. Podczas spalania paliwa przez kominy trafiają do atmosfery obłoki szkodliwych gazów. Szkodzą one zdrowiu człowieka, a także powodują niekorzystne zmiany klimatyczne na całej kuli ziemskiej. Naukowcy, ekolodzy na całym świecie mają poważne problemy do rozwiązania. Dlatego najważniejsze jest to, żeby wszyscy – dorośli i dzieci – zaczęli oszczędzać energię. Wspólnie zastanówmy się, w jaki sposób możemy zaoszczędzić lity, a także pomóc Ziemi, aby nadal była tak samo zielona i piękna – kontynuował Ekolog, rozglądając się po kuchni.
– Wleję teraz jeden litr wody do garnka, ale nie do tego z grubym dnem, tylko do innego, z cienkimi ściankami, włączę nie wszystkie trzy fajerki, a tylko jedną. Kiedy woda się zagotuje, zaleję nią cząber. Zanim herbata będzie się zaparzała, w pozostałej ilości wody ugotuję parówkę, a później również jajko. Wkrótce kuchenkę można będzie wyłączyć.
Rzeczywiście woda w garnku szybko się zagotowała i wkrótce Ania już zajadała z apetytem.
Tymczasem Ekolog coś obliczał i zapisywał w notesie, a dwaj przyjaciele, zapomniawszy o szachach, zaczęli się zastanawiać nad tym, co usłyszeli.
– Jeżeli będziecie myśleli o oszczędzaniu zawsze, a nie tylko przygotowując sobie posiłek, to z całą pewnością wymyślicie również wiele innych sposobów oszczędzania energii elektrycznej - kontynuował Ekolog. – Gdybyś ty, Tomku, dzisiaj zaczekał godzinę, aż siostra wróci ze szkoły, moglibyście wspólnie przygotować obiad. Zużylibyście dwukrotnie mniej energii elektrycznej. Warto jest też częściej korzystać z termosu. Obliczyłem właśnie, że gdybyście oszczędzali w ten sposób, po roku otrzymalibyście wielką nagrodę: po pierwsze, byłaby to wdzięczność ze strony zielonych łąk, lasów i ptaków za ochronę środowiska, a po drugie, zaoszczędzilibyście około 500 litów! Wystarczyłoby tych pieniędzy na kupno roweru, namiotu i wędki.
– Wspaniale! – zawołał Tomek. – Andrzeju, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Przecież wiedziałeś o wszystkim.
– Właśnie to jest najważniejsze – zamiast Andrzeja odezwał się jego ojciec. – Trzeba, aby o oszczędzaniu energii rozmawiali wszyscy, udzielali sobie porad, po to, aby każdy zastanowił się nad tym, w jaki sposób może pomóc sobie, rodzicom, a tym samym również przyrodzie.
W chwili, kiedy padły te słowa, w radiu podano komunikat o huraganie na Oceanie Atlantyckim, o powodzi na południu Chin, które są skutkiem ulewnych deszczów, a także o zagrożeniu pożarowym w naszych lasach, spowodowanym długotrwałymi upałami.
– Niestety, ale z powodu tych niebezpiecznych zmian klimatycznych winni są też ludzie, którzy bezlitośnie wyrąbują lasy, spalając paliwo w kotłowniach, nie oszczędzają energii i nie zastanawiają się nad tym, jak ogromne szkody wyrządzają przyrodzie – kontynuował Ekolog.
– To znaczy, że i my też trochę zawiniliśmy – ze smutkiem odezwał się Tomek.
– Skoro już zaczęliście oszczędzać, to znaczy, że teraz pomożecie i sobie, i przyrodzie – zaczął pocieszać Ekolog.
– Od dziś nie tylko sam będę oszczędzał, ale również będę przypominał o tym rodzicom i zachęcał swoich przyjaciół – stanowczo oświadczył Tomek.
– I ja – zawtórował mu Andrzej.
– Ja również - odezwała się Ania, która akurat zmywała naczynia.
Tomek zauważył, że teraz z kranu cieknie znacznie mniejszy strumień wody niż kiedyś. Również Ekolog dostrzegł, że Ania już zaczęła oszczędzać wodę – zanim dziewczynka ustawiła talerze w szafce, najpierw dokładnie zakręciła kran.
– Zuch z ciebie, Aniu! – pochwalił ją Ekolog. – Wodę, szczególnie gorącą, należy oszczędzać, podobnie jak elektryczność. W niektórych krajach brakuje wody, dlatego jest ona ceniona na równi z chlebem. Bez wody Ziemia byłaby pustynią. Przecież miasta buduje się tam, gdzie są zasoby wody pitnej. Aby woda nadawała się do kąpieli pod prysznicem, w wannie lub do zmywania naczyń, należy ją podgrzać, w tym celu spala się paliwo w elektrowni cieplnej albo w kotłowni. Tak na przykład kąpiąc się częściej pod prysznicem niż w wannie lub też zmywając naczynia w resztkach ciepłej wody z czajnika, oszczędzamy w ten sposób zarobione przez rodziców pieniądze, a jednocześnie pomagamy przyrodzie. Zużywamy mniej wody i paliwa w kotłowniach, a tym samym mniej zanieczyszczamy atmosferę szkodliwymi gazami. Jak już wspominałem, pomaga to w zapobieganiu zmian klimatycznych i zmniejszaniu tak zwanego efektu cieplarnianego.
– W naszej cieplarni, szczególnie w słoneczne dni, bywa bardzo gorąco – przypomniała Ania. – Aż się pocę, kiedy polewam pomidory. Dopiero jak się otworzy drzwi z obu stron cieplarni i jeszcze lufciki w dachu, robi się nieco chłodniej.
– Właśnie sama wytłumaczyłaś, na czym polega efekt cieplarniany, który zagraża przyrodzie i o którym tak często ostatnio mówią uczeni. W cieplarni powietrze nagrzewa się znacznie bardziej niż na zewnątrz, ponieważ promienie słoneczne są jakby uwięzione w niej, ich ciepło nie może się wydostać przez szkło i dlatego pozostaje ono w pomieszczeniu. Ziemia oczywiście nie jest przykryta szkłem, ale za to jest otulona kołderką powietrzną i chmurami, które podobnie jak szkło w cieplarni, zatrzymują promienie słoneczne i zmuszają je do tego, aby pozostały one w „cieplarni", poniżej chmur. Wtedy na Ziemi robi się cieplej niż powinno być. Wtedy, jak już mówiłem, zaczynają topnieć lodowce, zmienia się naturalna temperatura, ustanowiona przez samą przyrodę, zostaje naruszony porządek, od którego zależy życie człowieka, zwierząt i roślin. Gdyby lodowce topniały jeszcze bardziej, spowodowałoby to podniesienie się poziomu wody w oceanach, a wtedy pod wodą znalazłyby się duże obszary suchego lądu z zielonymi lasami, wsiami i miastami. W takiej „cieplarni" na Ziemi trudno byłoby ludziom żyć i pracować, niedobrze czułyby się też w niej pingwiny albo białe misie w ciepłych futerkach.
Oszczędzając elektryczność, ciepło, a także w porę zakręcając kran z wodą, my jak gdyby wysyłamy białemu misiowi paczkę z lodami. Jeżeli wszyscy będziemy się troszczyli o to, domki misiów pozostaną takie same, lodowce nie będą topniały i oceany nie zatopią brzegów zamieszkałych przez ludzi – z nadzieją w głosie, jak gdyby zaglądając w przyszłość, mówił Ekolog.
Cała trójka z ogromnym zainteresowaniem słuchała opowieści. Z ich oczu można było wyczytać, że oni też, podobnie jak Ekolog, czują się odpowiedzialni za utrzymanie klimatu na Ziemi i za oszczędzanie energii.
– A skąd rodzice wiedzą, jak dużo zużywamy energii elektrycznej oraz gorącej i zimnej wody? – zapytał Tomek. – Przecież ani woda, ani żarówka im o tym nie mówią.
– O tym „mówią" nam liczniki - ciągnął Ekolog, wstając z krzesła i zapraszając dzieci do łazienki. – Spójrzcie sami – pokazał dzieciom dwa przyrządy zamontowane na rurach pod umywalką. Za szklanym kloszem było widać strzałki oraz cyfry. Ostatnia cyferka 5 powoli posuwała się ku górze, jak gdyby chciała się schować pod wieczkiem. – Ten licznik i w dzień, i w nocy oblicza ilość zużytej zimnej wody. On się zaczyna poruszać wtedy, kiedy się odkręci kurek kranu. Natomiast drugi licznik pokazuje, ile zużyto gorącej wody. Ale dlaczego on się teraz kręci?
– Ojej, przyszłam do łazienki zobaczyć, co robicie, ale zapomniałam zakręcić kran – zaszczebiotała Ania i szybko pobiegła do kuchni. Cyferka 5 w liczniku od razu się zatrzymała. – Teraz już będę pamiętała o tym – obiecała Ania. – Mama często mówi, że zużywamy za dużo wody, co miesiąc należy za to sporo płacić.
– Z tego powodu domek misia zaczyna topnieć, a także zwiększa się afekt cieplarniany – zaczął robić wymówki Andrzej.
– Nie „afekt", lecz efekt - poprawił go tata. – Od dzisiaj przyłączmy się do grona tych, którzy oszczędzają i w ten sposób zacznijmy chronić przyrodę.
– A gdzie się znajdują liczniki, które obliczają, ile zużywamy energii elektrycznej? – zainteresował się Tomek.
– Chodźmy na klatkę schodową – zachęcił Ekolog. Tu on otworzył dużą skrzynię i wszyscy zobaczyli poruszającą się powoli tarczę i szereg cyfr.
– Jeżeli tarcza porusza się, to znaczy, że my korzystamy z energii elektrycznej – głośno rozważał Tomek – Ale, jak sądzę, wszystkie urządzenia elektryczne są wyłączone.
– Chodźmy sprawdzić – zaproponował Ekolog. – Jeżeli chodzi o lodówkę, to ona sama się wyłącza wtedy, gdy trzeba. Należy ją tylko odsunąć od kaloryferów, aby zapobiec przenikaniu ciepła z nich do lodówki, która w takiej sytuacji musi dłużej pracować i zużywa więcej energii elektrycznej. Natomiast telewizor, komputer czy sprzęt muzyczny, włączone do sieci elektrycznej, chociaż i nie działają, ale jednak zużywają energię w trybie „oczekiwania" – spacerując po mieszkaniu, tłumaczył Ekolog. – Nawet ładowarka do telefonu komórkowego, włączona do sieci, chociaż i nie ładuje telefonu, ale w ciągu roku „pożera" setki kilowatogodzin energii elektrycznej. Z tego powodu do atmosfery ulatuje choć mały, ale zwiększający efekt cieplarniany obłoczek szkodliwych gazów. Podobnie jak deszczowe chmury składają się z mnóstwa drobnych kropelek, tak też z powodu tych wszystkich niby drobiazgów, czyli niewyłączonych urządzeń elektrycznych i żarówek, zużywa się dodatkowa kropla paliwa czy spala się dodatkowe polano, a więc tworzą się kolejne obłoczki szkodliwych gazów z kotłowni i kominów. Z kolei te obłoczki tworzą obłoki szkodliwych gazów, niebezpiecznych nie tylko dla ciebie i mnie, ale także dla całej planety, które zmieniają klimat na Ziemi. Ja znam jeszcze jedno, śmiem twierdzić, prawdziwe źródło oszczędzania energii, a także sposób pomagania przyrodzie, który nie jest jeszcze szeroko stosowany w naszych domach.
– Co to jest? Gdzie tego szukać? – pytały na przemian dzieci, przejęte kwestią oszczędzania energii i ochrony przyrody.
Ekolog wszedł do przedpokoju, sięgnął po zostawioną tam swoją teczkę, wyjął z niej podłużne pudełeczko i przeczytał na głos: „Żarówka energooszczędna. Termin ważności - 6 lat. Ta żarówka zużywa pięciokrotnie mniej energii niż zwykła".
– Spójrzcie, jak świeci wasza żarówka – powiedział Ekolog, po czym zamknął drzwi do pokoju i zapalił światło w ciemnym korytarzu. – A teraz zamienię tę żarówkę na moją.
– One świecą tak samo – pierwsza odezwała się Ania.
– Rzeczywiście, podobnie – przytaknęli Tomek i Andrzej.
– Macie rację - potwierdził Ekolog. – Ale ta żarówka, która paliła się wcześniej, ma moc 100 watów, natomiast moja – tylko 20 watów. A więc producenci nie kłamali: ta żarówka zużywa pięciokrotnie mniej energii elektrycznej, a świeci, jak widzicie, tak samo jasno. W waszym mieszkaniu jest łącznie dziewięć żarówek: w jadalni – dwie, w salonie – trzy, w sypialni – dwie, w pokojach dla dzieci – po jednej. Wszystkie razem zużywają ponad 600 watów energii elektrycznej. Gdybyście zamienili je na żarówki energooszczędne, które znacznie dłużej nie przepalają się, w ciągu miesiąca moglibyście zaoszczędzić kilkanaście litów, a w ciągu roku – nawet 200 litów.
– Wówczas elektrownie miejskie spalałyby mniej paliwa, z kominów unosiłoby się mniej szkodliwych gazów – powiedział Andrzej, jak gdyby czując, że powinien zakończyć myśl wypowiedzianą przez tatę. Chłopiec już przyzwyczaił się do tego, że oszczędzanie energii idzie w parze z ochroną przyrody. – My w swoim mieszkaniu już dawno zamieniliśmy stare żarówki na te nowoczesne.
– Szkoda, że wcześniej mi o tym nie powiedziałeś – odezwał się Tomek, który już się zaczął zastanawiać nad tym, z którym z przyjaciół podzieli się tą informacją.
– Zwykle rozmawialiśmy tylko o szachach – zaczął się tłumaczyć, a jednocześnie pocieszać przyjaciela Andrzej. – Może akurat jest już czas na to, aby zakończyć rozpoczętą partię. Dowiedzieliśmy się dzisiaj tylu ciekawych rzeczy, więc teraz pora na odpoczynek.
– Chwileczkę, wezmę tylko notatki z wynikami poprzednich partii – zgodził się Tomek. Chłopak pośpieszył do swojego pokoju, ale niestety nie mógł znaleźć zostawionych tam notatek.
„Gdzie one mogą być?" – zaczął się zastanawiać. Pamiętał dobrze, że położył je wczoraj na parapecie. Zgodnie z umową, w swoim pokoju sprzątał zawsze sam. „Czyżby Ania tu wchodziła?" – pomyślał Tomek.
Wtedy zauważył na podłodze pod stołem porozrzucane kartki. Podjął je i znowu położył na parapecie. Zamyślił się przez chwilę nad tym, jakie będą jego ruchy w grze w szachy, gdy nagle odwróciwszy się, zauważył, że kartki znowu spadły na podłogę. „Może u nas zamieszkały jakieś diabełki albo skrzaty?" – zaniepokoił się Tomek, bo akurat przypomniał sobie sceny z filmów o różnych dziwnych stworach. Ale kiedy usłyszał głos taty Andrzeja, zrozumiał, że winowajców trzeba szukać gdzie indziej.
– Ależ ty masz przeciąg w pokoju – zdziwił się Ekolog, który właśnie stanął w progu. – Okna są przecież zamknięte, więc skąd ten powiew wiatru?
Podszedł do okna, zbliżył dłoń do ramy okiennej i od razu pojął, o co chodzi.
– Szczeliny! Są one przy oknie, a małe szczelinki – pod parapetem, dlatego wiatr dmie wprost na kaloryfery. Wy ogrzewacie nie tyle dom, co raczej wróble za oknem i podwórko – zwrócił uwagę Ekolog. – Ciepło, chociaż jest niewidoczne, ale podobnie jak elektryczność, drogo kosztuje i jak twierdzą specjaliści, jego produkcja ma niekorzystny wpływ na środowisko, gdyż wymaga spalania dużej ilości paliwa. Zauważyłem w książeczce czynszowej, że zimą płacicie za ogrzewanie po 500–600 litów miesięcznie, za cały okres ogrzewczy – kilka tysięcy. Gdybyście porządnie uszczelnili okna, ściany i dach, komin w kotłowni nie byłby tak zadymiony, a połowę wydanych pieniędzy można byłoby zaoszczędzić. Wystarczyłoby tych pieniędzy na urlop w Połądze albo nawet w jakimś uzdrowisku za granicą. Szczeliny w parapetach, cienkie, przepuszczające chłód ściany – to „złodzieje" ciepła. Kradną ciepło zarówno nieuporządkowane dachy, jak też nie zamknięte drzwi wejściowe. Straty! – pokręcił głową Ekolog. – Straty dla waszej portmonetki, a także dla przyrody. Przy pierwszej nadarzającej się okazji porozmawiam z waszymi rodzicami o renowacji domu, ale wy sami też możecie wspólnie się naradzić, w jaki sposób zatrzymać ciepło wewnątrz budynku, a nie wypuszczać je na zewnątrz. Już wkrótce rozpocznie się nowy sezon ogrzewczy, bardzo bym chciał, abyście w tym roku nie musieli płacić tak dużo, jak w ubiegłym. A teraz chciałbym uścisnąć wam dłonie i powiedzieć: „Do zobaczenia". Jestem przekonany, że następnym razem, Tomku i Aniu, będziecie mieli czym się pochwalić. Bo widzę, że naprawdę zrozumieliście, że oszczędzając energię elektryczną i cieplną, można żyć zamożniej i nie bać się skutków ocieplania się klimatu.
Po wyjściu Ekologa przyjaciele zasiedli do rozpoczętej wcześniej partii szachów. Ale tym razem figury szachowe nie były tak skore do boju jak zwykle, jak gdyby zastanawiały się, co zwycięży: rozrzutność czy oszczędność, obojętność czy wynalazczość?
Szachiści są wyjątkowo mądrzy i odkrywczy, myślę, że tak samo, jak wy wszyscy. Przecież pragniemy tego samego – aby żyć oszczędnie, a to znaczy zamożnie, wśród zielonych lasów i oddychać świeżym powietrzem.
|